Mówi elektryk do kolegi: będziemy w kontakcie. Badum tsss. Mój jakże suchy żart ma w sobie trochę prawdy w kontekście tego miejsca. Stąd się właśnie wzięła nazwa. Pierwsze „W kontakcie” otwarte zostało w lokalu po dawnym sklepie elektrycznym. Co więcej, ja ten sklep dobrze pamietam. Gdzieś koło 2010 roku odwiedzałam go jeszcze, aby nabyć elementy do mojej instalacji ikebany na zaliczenie egzaminu.
Mały lokalik otwarty w 2016 roku przyniósł kaganek gastronomii w ten rejon miasta. Przypadł do gustu nie tylko lokalsom (jak ja) i wrocławianie z odległych zakątków zjeżdżali na najlepsze śniadania. Oparte o lokalne, jakościowe składniki. A w roli głównej – humus!
Pierwszy lokal „w kontakcie” mieścił się przy ul. Polaka 12 i był naprawdę mały, ale wielce uroczy. Moją ulubioną miejscówką były dwa stoliki w oknach. Ale to nie te miejsca sprawiały, że wracałam tam wielokrotnie.
W kontakcie urzekła prostotą jedzenia oraz jakością serwowanych składników. To także niesamowite połączenia smaków. Główną osią, wokół której obraca się menu tego miejsca, to humus. Ale z twistem, który podlegał sezonowym trendom. Ach, to, jak pysznie są łączone smaki sezonowych warzyw z humusem, to wielki atut tego miejsca.
Ale muszę przyznać, że humus jadłam tylko raz. To, czemu nie mogłam się oprzeć, to śniadania z warzywnymi pastami i lokalnymi dodatkami. Jakościowe jajka, sery raciborskie, pieczone warzywa. Pasta z pieczonego buraka, z pieczonej pietruszki, wegańska pasta „rybna”. Nie mogę zapomnieć tych smaków. I szczerze to ich menu nieraz służyło mi za kulinarną inspirację.
Choć większość śniadań jadłam tam „na słono”, to nie mogłam sobie odmówić wypróbowania ich karty z sekcji „na słodko”. Chałeczka z serkiem i owocami to pychota, ale sezonowa owsianka z pieczoną śliwką, orzechami laskowymi i czekoladą pozostanie moją najulubieńszą, jesienną owsianką.
Większy lokal, do którego przeniosło się „w kontakcie” w 2022 roku mieści się przy ul. Michała Wrocławczyka 42. Nie stracił nic, ze swojego uroku. Przeniesiono charakterystyczne elementy, sprawiające, że czułam się dalej jak w domu (m.in. botaniczną grafikę czy stojak z warzywami). Zyskał za to więcej przestrzeni.
Moje śniadanie z wegańskimi pastami w roli głównej, zainspirowanymi przez menu w kontakcie: