Najbardziej instagramową kawę we Wrocławiu, a dokładnie selfieccino, wypijecie w Selfie Café. Ale najbardziej instagramową kawiarnią to już musi być, niedawno otwarta, BlossomE Café! Wnętrze kwieciste niczym witryna londyńskiej Peggy Porsheen, instagramowe zakamarki jak w budapesztańskim Vintage Garden a słodkości tak oryginalne, jak w amsterdamskiej Polaberry.
Kawiarnia BlossomE Café, otwarta z początkiem października, przyciąga pielgrzymki instagramerek, bo kusi zarówno niebanalnym wystrojem, jak i fikuśnymi słodkościami. Zlokalizowana jest w sercu wrocławskiego Rynku, więc można przysiąść na kawę i podziwiać równie kolorowe fasady kamieniczek.
Za szklaną witrynką znajdziemy same cukiernicze pyszności: serniki, brownie, makaroniki małe i XXL, cakepops (ciastka w kształcie lizaków) i cakesicles (ciastka w kształcie lodów na patyku) czy tarteletki. Jeśli będzie Wam ciężko zdecydować się na ciastko, równie trudny będzie wybór napoju. Oprócz kaw klasycznych (espresso, cappucino czy flat white) czy smakowych (różana, dyniowa czy kasztanowa), mamy kawy alternatywne, takie jak chemex, aeropress, V60 czy syphon. Na uwagę zasługuje pink latte, które technicznie jest babyccino z różanym syropem i sokiem z buraka, któremu zawdzięcza kolor. Jest to świetna alternatywa zarówno dla wegan, jak i tych, którzy po kofeinie nie śpią 2 dni. Również i herbaty są niecodzienne! Mamy oczywiście klasyczne, te na matchy (zwykłej i niebieskiej, która jest zdecydowanie łagodniejszą wersją, dlatego mi posmakowała) a nawet magiczną, która w filiżance potrafi zmienić się z niebieskiej w fioletową✨ Mowa tu oczywiście o klitorii ternateńskiej (Butterfly Pea Tea).
Ale wróćmy do zjawiskowych słodkości. Za pierwszym razem skusiłam się na brownie w kształcie oponki z syrenim ogonkiem ??♀️ (dopytałam, Arielka nie ucierpiała?) – bajkowe doznanie. Za kolejnym (ok, kolejnymi) wybór padł na fantazyjne cakesicles – zarówno w wersji marchewkowej jak i oreo rozpływają się w ustach! Trafiłam także na Paris-Brest w różowej odsłonie z truskawkowym kremem – mniam!
Nie skłamię jak powiem, że zdążyłam się już od tego miejsca uzależnić. Jest jednym z tych, do których przychodzisz dla wystroju, a zostajesz dla atmosfery tworzonej przez niezwykłych ludzi. A kto stoi za tą kawiarnią? Żadna wielka firma, a małżeństwo z marzeniami! Iza i Heverton, polsko-brazylijska para, która siedzi w branży już kawał czasu! Przez 15 lat doskonalili baristyczny fach w Londynie, aż zapragnęli otworzyć coś swojego. Jako, że lubię sobie pogadać i słuchać ciekawych historii, zapytałam Hevertona o nietypową nazwę – skąd to „E” na końcu nazwy? Okazuje się, że to piękna gra słów od blossom – kwitnąć i me – ja? Ładne, prawda??
Podsumowując: różowo, kwieciście i słodko!?
?BlossomE Café – ul. Rynek 2/1a