Jak temperatura za oknem spada, automatycznie zaczynam marzyć o rozgrzewającym jedzonku. I choć kakałko z mashmallowsami świetnie rozgrzewa serduszko, to na rozgrzanie po jesienno-zimowym spacerze nie ma nic lepszego, niż ostra zupa tajska. Szczególnie, że niestety przyszło nam już otworzyć sezon chorowitkowy. Akurat nie mi, tylko mężowi, więc z temperaturą 37,6’C na termometrze musiałam sięgnąć po sprawdzone w przeszłości i skuteczne rozwiązania! Zapraszam więc do przyrządzenia mojej ulubionej, całkiem prostej tajskiej.
Lista składników:
- 1 podwójna pierś z indyka lub kurczaka
- opakowanie krewetek Vannamei, ok. 225g
- 1-3 szalotki, posiekane w kostkę (ew. cebula zwykła)
- 2-3 ząbki czosnku, drobno posiekane
- 1 łyżeczka brązowego cukru
- 2 łyżki sambal oelek, ew. świeża papryczka chilli
- 2-3 łodygi trawy cytrynowej, najlepiej świeżej (ew. mrożonej lub w słoiczku)
- 800ml bulionu (lub woda i 2 kostki rosołowe)
- 2-3 puszki mleczka kokosowego (400ml)
- 2 łyżki sosu rybnego
- 1 łyżka sosu sojowego jasnego
- 1 limonka (starta skórka + sok z jej połowy)
- kiełki fasoli mung (puszka lub świeże)
- cienki makaron vermicelli
- świeża kolendra do posypania
Przygotowanie zupy tajskiej:
- Do rozgrzanego garnka wrzucam posiekany czosnek z szalotką i doprowadzam do zeszklenia.
- Następnie dorzucam brązowy cukier i lekko go karmelizuję.
- Do tego dorzucam pokrojonego w paski kurczaka lub indyka. Podsmażam i dodaję sambal oelek lub świeżą papryczkę.
- Jak mięso będzie już poddane obróbce termicznej, zalewam je bulionem i mleczkiem kokosowym. Daję czas na podgrzanie bazy zupy i dojście mięsa.
- 5-10 minut przed końcem dodaję resztę składników: sos sojowy, sos rybny, sok z limonki wraz ze startą skórką oraz kiełki fasoli mung i część kolendry (część odkładam do dekoracji). Ostatnio lubię też na tym etapie dodać sobie świeżą, pokrojoną w paski pieczarkę – nadaje chrupkości. W tym momencie rozwiązuję sprawę krewetek – dodaję je przed końcem gotowania, żeby nie stwardniały zanadto, albo przyrządzam osobno na patelni z masłem i odrobiną pasty sambal oelek. Drugą opcję wybieram jeśli wiem, że będę częstować osoby nielubiące morskich robczków. 😉
- Osobno robię makaron vermicelli: zalewam go gorącą wodą i odstawiam, żeby doszedł.
- Do miseczki nakładam porcję makaronu, nalewam zupę i dekoruję kolendrą.
Et voilà!